Podjechałam
już pod dom państwa Cameron. Była siódma jak im mówiłam. Weszłam na taras i
zapukałam do drzwi, nie chcąc obudzić śpiochów. Długo nie musiałam czekać aż
ktoś mi otworzy. Przy drzwiach stała Rose. Uśmiechnęła się do mnie i pokazała
głową, żebym weszła.
-
Wszyscy jeszcze śpią? – zapytałam.
-
Tak. Ethan zazwyczaj wstaje o ósmej, Lillith śpi do dziewiątej, a James… Różnie
bywa, ale tym razem może długo pospać – na jej twarzy pojawił się uśmiech
kombinatorki.
-
Można wiedzieć dlaczego?
-
No cóż… Wczoraj jak wyszłaś dał mi zakaz grania na komputerze i playstation, no
i odebrał mi komórkę, więc odegrałam się i dodałam mu środek usypiający do
kolacji… Szkoda, że nie mam takiego talentu plastycznego jak Ethan… - zrobiła
podkówkę.
-
A po co ci ten talent? – uniosłam jedną brew.
-
A nie ważne – ruszyła swoimi ramionami i usiadła na krześle w jadalni.
Uważnie
ją obserwując, podeszłam do blatu i zabrałam się za robienie śniadania. Cały
czas byłam ciekawa, co zrobiła Jamesowi. Na odpowiedź długo nie musiałam
czekać, bo o wpół do ósmej wrzask chłopaka obudziło całe sąsiedztwo.
-
Rose Alexandro Cameron! – wparował do kuchni jak oparzały. – Co zrobiłaś z moją
twarzą.
Na
widok chłopaka wybuchłam śmiechem. Teraz rozumiem, dlaczego dziewczyna się
użalała na brak talentu.
Jego
czoło zamieniło się na jakąś kolorową polanę, po której hasały czerwone
jednorożce, a policzki jakimś dziwnym trafem się zarumieniły od różowego
flamastra. Nawet w ciągu jednej nocy zdążył zapuścić wąsy i brodę.
-
No pięknie, tylko ciebie mi tutaj brakowało – fuknął w moją stronę.
-
Wystarczyło powiedzieć „cześć” – uśmiechnęłam się i rzuciłam w jego stronę
mokrą szmatkę. – Masz i się wytrzyj.
-
Nie pomoże – odezwała się Rose, która jakoś się nie przejęła tym, że jej brat
zaraz może ją zabić. – Użyłam mazaków wodoodpornych.
-
Rose! – jego twarz przybierała czerwonych kolorów. – Liczę do trzech…!
-
Stop! – stanęłam między nim a dziewczynką. – Nie będzie żadnego liczenia do
trzech. Zaraz coś z tym zaradzimy… Albo będziesz musiał zrezygnować z
dzisiejszego kina.
James
przewrócił oczami i pobiegł do swojego pokoju. Na schodach minął się z Ethanem
i Lillith, którą niósł chłopak na rękach. Z uśmiechem na twarzy odebrałam od
niego maleńką i podałam mu kanapki.
-
Mogę wiedzieć, co się stało z twarzą Jamesa? – zapytał nieśmiało.
-
Twoja siostra chciała się zabawić w artystkę.
-
Powiem wam coś – Rose podniosła się z krzesła. – Trzeba przyznać, że w tym
image’u lepiej mu.
Razem
z Ethanem zaczęliśmy się śmiać. Nie spodziewałam się, że w Rose jest tyle
poczucia humoru.
***
Zabiję
ją kiedyś, obiecuję, że ją kiedyś zabiję. Przyglądałem się swojej pomalowanej
twarzy. Jak ona mogła mi to zrobić? Oczywiście, że mogła. Przecież jak mogłem
dać jej zakaz na gry?! Ugh! Co ja teraz zrobię? Przecież nie pójdę do kina z
jednorożcami na czole.
Z
kieszeni wyciągnąłem komórkę i wybrałem numer do Dylana. Miałem nadzieję, że
odbierze.
-
Stary – usłyszałem zaspany głos przyjaciela – mam nadzieję, że to coś ważnego,
bo jest ósma, a wczoraj pracowałem do późna.
-
Dylan, potrzebna mi pomoc…
-
Co się stało?
-
Czy któryś z naukowców jest już w agencji?
-
James jestem w łóżku!
-
Błagam cię sprawdź albo daj mi telefon, do kogoś.
-
Nie kumpluję się z naukowcami… Chociaż… Nie, lepiej nie.
-
Dylan! – warknąłem do telefonu.
-
Mam numer tylko do Jane, Jane Charles.
-
Co ja takiego zrobiłem, że mnie tak karzesz? – spojrzałem w górę. – Dobra dawaj
mi go!
Spisałem
numer telefonu na kartkę i wpisałem go w moją komórkę. Dlaczego właśnie ona? Ja
i Jane nie przepadamy za sobą od lat, ponieważ jesteśmy z dwóch innych światów.
Ja trenowałem i uczyłem się na agenta, a ona była dobra z nauk ścisłych i
została najmłodszą z uczonych naszej agencji.
Nacisnąłem
zieloną słuchawkę, czekając aż odbierze dziewczyna.
-
Czego chcesz James? – no proszę, nie zdążyłem nic powiedzieć, a ona już
atakuje.
-
Nie przywitasz się? Nie bądź nie miła z samego rana, a tak przy okazji skąd
wiedziałaś, że to ja?
-
Mam twój numer w komórce.
-
Zapisałaś mój numer? No proszę, a ja myślałem, że po ostatniej akcji zechcesz
mnie zabić.
-
Właśnie po to go zdobyłam. Mów, co chcesz, bo ty nigdy nie dzwonisz bez
powodów.
Wyszedłem
z łazienki i poszedłem do swojego pokoju, zamykając za sobą drzwi.
-
Pamiętasz moją siostrę Rose?
-
Taa… To ona zamknęła mnie w schowku, podczas przeprowadzania badań, bo sobie
zamarzyła pianek… Ugh! Co z nią? Otruła się?
-
Nie. Pomalowała mi twarz markerem wodoodpornym – usłyszałem wybuch śmiechu.
-
Chyba zacznę ją lubić. Teraz twoja twarz musi wyglądać dużo lepiej…
-
Jane!
-
Czego James?
-
Pomóż mi, a obiecuję, że nikomu nie powiem twojej największej tajemnicy…
Dziewczyna
się rozłączyła. Coś czuję, że jej nigdy do siebie nie przekonam. Rzuciłem
telefon na łóżko. Coś mi w pokoju nie pasowało… Spojrzałem w kierunku moich
pucharów. Podszedłem tam. Dawno półka nie była odkurzana, więc łatwo było
ocenić, że statuetki były ruszane. Sięgnąłem po puchar z mistrzostw w biegu z
zeszłego roku, spojrzałem do środka. Oczywiście mogłem się tego domyślić, mała
glista podłożyła mi podsłuch. Dzisiaj już przesadziła!
***
-
Rose! – znowu usłyszałam wrzask Jamesa.
-
Ups! – dziewczyna spojrzała z przerażeniem na górę. – Chyba dowiedział się o
podsłu…
-
Ała! – krzyknął Ethan.
Spojrzałam
z przerażeniem na chłopaka. Trzymał się za palec. Podbiegłam do niego, żeby
zobaczyć, co się stało.
-
Gdzie jest Rose?
Spojrzałam
na zagniewanego chłopaka. Rozejrzałam się po jadalni i zobaczyłam, że Rose
musiała się już zmyć. Jeszcze raz spojrzałam na Ethana, który w oczach miał
łzy. Musiał się skaleczyć nożem. Pociągnęłam go do zlewu i wodą przeczyściłam
ranę.
-
Co się znowu mu stało?! – James cały czas podnosił głos. – Co to za fajtłapa!
Ugh!
-
Przestań! – krzyknęłam w jego stronę. – Nie masz się już na kim wyżywać? –
usłyszałam płacz Lillith. – Może zajmij się siostrą i daj już mu spokój.
-
Jak spotkasz Rose, to powiedz jej, że ma przerąbane.
Wyciągnął
maleńką z krzesełka i zabrał ją do salonu. Z apteczki wyciągnęłam plasterek z Supermen’em
i zakleiłam paluszek chłopaka. Obdarzył mnie miłym uśmiechem i przytulił mnie.
-
Dziękuję ci, że mnie obroniłaś.
W
moim serduszku zrobiło się tak miło. Zerknęłam w kierunku biblioteczki zza
której wyjrzała Rose. Uśmiechnęła się do mnie i znowu zniknęła za nią.
Usłyszałam
dzwonek do drzwi. Podeszłam do nich i je otworzyłam. Zastałam za nimi młodą
dziewczynę o długich, blond włosach i niebieskich oczach, którymi przewróciła
na mój widok.
-
Dobra, zróbmy tak – zaczęła. – Zawołaj swojego chłopaka i będziesz mnie miała z
głowy.
-
Mojego chłopaka, chyba nie myślisz o… - nie zdążyłam skończyć, bo James wpadł
pomiędzy nas.
-
Jane! Myślałem, że nie przyjedziesz! – wciągnął dziewczynę do środka. – Masz
coś, co zmyje mi to świństwo z buzi.
-
Moim zdaniem te rysunki powinny zostać, bo jakoś nie mam ochoty rzygać na twój
widok.
Stłumiłam
śmiech, ale niestety, zostało to zauważone przez dziewczynę.
-
Kim ty właściwie jesteś?
-
Jessi, jestem niańką dzieci państwa Cameron – podałam jej rękę.
-
Jane, znajoma Jamesa – uśmiechnęła się do mnie i po chwili odwróciła głowę w
stronę chłopaka. – No, no, no.. Kto spodziewałby się, że potrzebujesz niańki.
***
Czułem
jak ciśnienie mi skacze. Złapałem wolną rękę Jane i zaciągnąłem ją do garażu.
Lepiej nie zabierać jej do swojego pokoju, bo jeszcze zacznie komentować wystrój
i co jej na język popadnie. Dziewczyna spojrzała na mnie w ten sam sposób jak
zawsze, czyli gardzący. Położyła swoją torbę na półce z narzędziami i
wyciągnęła jakąś buteleczkę z niebieskim płynem i białą chusteczkę, na którą
przelała zawartość. Podeszła do mnie i chciała już ją nałożyć na twarz, kiedy
ja ją złapałem za rękę.
-
Nie wyparzy mi twarzy? – uniosłem brwi do góry.
-
Och… Ja głupia – klepnęła się w głowę – mogłam o tym pomyśleć. Oczywiście,
Matole, że nie wyparzy ci tego czegoś, co inni nazywają u ciebie twarzą.
-
Dlaczego zawsze jesteś taka wredna?
-
Bez tego nie byłoby frajdy.
Jak
zawsze nie była delikatna, kiedy próbowała zmyć mi te świństwo z twarzy. Teraz
mogłem bez żadnych zarzutów jej się przyjrzeć. Od prawie zawsze ze sobą
wojujemy. Do agencji dostała się, kiedy miałem dziesięć lat. Nadal nie
potrafiłem się pogodzić ze śmiercią przyjaciółki, więc zacząłem ją atakować. Z
czasem i ona się tego nauczyła.
Kiedy
już skończyła, klepnęła mnie w twarz i wyszła bez słowa. Norma!
Skierowałem
się do salonu, gdzie przed telewizorem siedziała Rose i Ethan, a na podłodze
bawiąca się z Lillith Jessi.
-
Jessi?
-
Tak? – spojrzała na mnie.
-
Mogłabyś zabrać Lillith na spacer i zostawić mnie z Rose i Ethanem?
-
Wątpię, żeby to był dobry pomysł.
-
Zaufaj mi, nic się im nie stanie. Jak wrócisz Rose będzie miała ręce i nogi, a
przede wszystkim głowę. Po prostu muszę z nimi ustalić pewne zasady.
Dziewczyna
pokiwała głową i zabrała moją najmłodszą siostrę na spacer. Ja pokazałem
bliźniakom, żeby poszli razem ze mną do jadalni. Widziałem przerażenie w oczach
brata, a siostra jakoś nie okazywała żadnego wzruszenia, chociaż to ona
ostatnio najbardziej podpadła. Usiadłem tak, żebym miał tą dwójkę przed sobą.
-
Posłuchajcie… -zacząłem jak zawsze ojciec zaczyna rozmowy. – Jesteśmy sami, nie
ma rodziców, ale to nie znaczy, że mamy szaleć i podkradać ich sprzęt. Rose,
myślałaś, że nie zauważę tego, iż podłożyłaś mi w pokoju podsłuch?
-
Muszę jakoś ćwiczyć – zaczęła się tłumaczyć.
-
Od tego masz treningi – przewróciłem oczami i spojrzałem na Ethana. – Młody,
uważaj, bo za niedługo się cały pokaleczysz… Trudno utrzymać nóż?
-
James… - odezwała się Rose. – On przeciął się, żeby mnie ratować…
-
Ratować?
-
Tak, bo… W obecności Jessi prawie wygadałam o podsłuchu, ale Ethan od razu
zareagował. Źle go oceniasz… - popatrzyła się na naszego brata. – Dzięki.
-
Rose, możesz już iść? A… i nie zapomnij, że kiedyś ci oddam za ten tatuaż na
twarzy.
Siostra
pokazała mi język i pobiegła na górę. Spojrzałem na Ethana, który podczas całej
naszej rozmowy miał spuszczoną głowę.
-
Przepraszam, że cię nazwałem fajtłapą, że wyżyłem się na tobie… Nie myślę tak o
tobie. To, co zrobiłeś dzisiaj dla siostry było imponujące… Nie muszę się
obawiać, że wygadasz o nas, jesteś wyjątkowym agentem.
-
Dziękuję, że tak o mnie myślisz, ale to i tak nic nie zmienia. Przecież
wiecznie nie będę się ciął.
Zeskoczył
z krzesła i poszedł do salonu, gdzie usiadł przed telewizorem, przełączając
kanały.
Cioia glizda!1 Mam z tym skojarzeia xD
OdpowiedzUsuńRóżowe jednorożce!
Coś mi mówi ze diler był ;P
Towar, ahahahahah, towar, aahahahahah! Kochana, daj dalej XD
OdpowiedzUsuń~Daiannah
Jak mnie wciągnęło, nie wiedziałam, kiedy przeczytałam ! :o
OdpowiedzUsuńBosko, czekam na następny ! :)
ciekawa jestem jak potoczy się akcja...
pozdro i obserwuję! :)
+ zapraszam do siebie na oryginalną przygodę Deliliah...
http://foundthedestination.blogspot.com/
Cześć nominowałam Cię do Liebster Award. Pytania zanjdziesz na moim blogu ( http://onedirection-spelnione-marzenia.blogspot.com/ ) pod zakładką Liebster Award, życzę powodzenia i buziaki
OdpowiedzUsuńMar xx
P.S. koniecznie kontynuuj to opowiadanie